Rozmaite instytucje badające czynniki wzrostotwórcze, czyli pozytywnie wpływające na wzrost gospodarczy, nieodmiennie wskazują na kluczowo ważną rolę instytucji własności (prywatnej – żeby nie było wątpliwości!) i skutecznej ochrony praw własności przez państwo. Roczniki Economic Freedom of the World, Index of Economic Freedom i inne pokazują siłę zależności między poziomem PKB na 1. mieszkańca i poziomem ochrony praw własności. Nie pozostawiają one wątpliwości, że im lepiej chroniona jest własność prywatna, tym wyższy PKB per capita.
Analizy think-tanków potwierdzają zresztą to, co teoria wskazuje od dawna. Mianowicie, że właściciele firm prywatnych mają silniejsze bodźce niż dyrektorzy firm państwowych do zwiększania nadwyżki dochodów nad wydatkami. I to ich inwestycje nakręcają wzrost gospodarczy; z badań wynika bowiem, iż brak jest pozytywnych związków między inwestycjami publicznymi a wzrostem gospodarczym.
W tych warunkach, gdy i teoria, i uogólniona praktyka wskazują na wagę prywatnej własności i ochrony jej praw dla tworzenia bogactwa, można by uznać niemalże za antywzrostową dywersję działania zmierzające do ograniczania praw właścicieli prywatnych.
Niestety, trend „państwochwalstwa”, widoczny od przełomu tysiącleci i wzmożony ogromnie kryzysem finansowym, za który politykom udało zrzucić z siebie winę na „chciwych bankierów”, powoduje lawinowy wzrost takich ograniczeń. Najnowsze przykłady bolszewickiego stosunku do własności idą – rzec można – z samej góry. Przeczytałem np. niedawno, że prezes FED-u, prof. Bernanke, szykuje się do ograniczania bankom możliwości wypłaty dywidend, jeśli FED uzna – prawem kaduka! – że są one zbyt szczodre.
Jeszcze dalej w podobnych bolszewickich odruchach poszedł prezydent Francji. Nicholas Sarkozy skierował do parlamentu projekt aktu prawnego, który zmuszałby właścicieli wszystkich większych prywatnych firm do oddawania określonej części zysków do podziału pracownikom (a więc nie-właścicielom). Czego możemy oczekiwać następnego? Francuskiej republiki rad rządzonej przez rady robotnicze, chłopskie i biurokratyczne? Biurokratyczne, bo we Francji biurokraci odgrywają znacznie większą rolę niż odgrywali w 1917r. w Sowietach żołnierze…
Chciałbym też przypomnieć Czytelnikom, że wzrost gospodarczy świata zachodniego, a zwłaszcza Europy zachodniej, jest jeszcze niższy niż był poprzednio, do kryzysu finansowego. Wcześniej Europa kontynentalna rosła dość powoli, w tempie 2,0-2,5% średnio rocznie, a dzisiaj rośnie w tempie 1,0-1,5% rocznie. Ameryka Obamy „europeizuje się”, w sensie przyjmowania szkodliwych, antyrynkowych standardów i też rośnie wolniej.
Ci, którzy nie dostrzegają związków między słabnącą – bliską już stagnacji – dynamiką gospodarczą świata zachodniego a malejącym poszanowaniem dla wolności gospodarczych w ogóle i praw własności prywatnej w szczególności, zachowują się jak owe plemiona, opisane przez polskiego etnografa Bronisława Malinowskiego. Nie dostrzegały one związków między seksem a rodzeniem się dzieci…