Moje zainteresowanie tematem ma już ponad 10 lat. A wzięło się ono ze zwyczaju sprawdzania ocen formułowanych w rozlicznych debatach. Otóż wtedy też głoszono wielce popularne na lewicy poglądy, że to bieda (np. w wyniku bezrobocia) powoduje wzrost przestępczości. Sprawdziłem statystyki międzywojnia i okazało się, że w okresie wielkiej depresji lat 30. XXw. n i e odnotowały one zwiększenia liczby przestępstw (w tym przeciwko mieniu) na 100 tys. mieszkańców w porównaniu z okresem przed i po szczycie załamania produkcji. W okresie postkomunistycznej transformacji podobnie nie było pozytywnego związku między poziomem bezrobocia i produkcji, a poziomem przestępczości.
Ale te same statystyki wskazały na trop wiodący do wyjaśnienia kibolstwa – tego nowego cywilizacyjnego (czy raczej antycywilizacyjnego!) zjawiska. Zajrzałem, więc, do nich z punktu widzenia miejsca w statystykach kryminalnych młodych mężczyzn (to jakieś 95% kiboli).
I co znalazłem? Otóż niezależnie od ustroju i poziomu zamożności, w II Rzeczypospolitej, za komuny i po jej upadku w III Rzeczypospolitej, połowę przestępstw wszelkiego rodzaju popełniała jedna kategoria wieku i płci: młodzi mężczyźni w wieku 17-18 do 30 lat. Najwyraźniej ta najbardziej niestabilna pod względem zachowań społecznych grupa ma w k a ż d y c h warunkach ustrojowych i przy każdym poziomie zamożności nadmiar destrukcyjnej energii.
Dlaczego jednak – skoro tak jest – to chuligaństwo czy bandytyzm stadionowy i pozastadionowy stały się plagą powszechną dopiero po II wojnie światowej? Tym razem moja odpowiedź koncentruje się na przyczynach historycznych i psychologicznych. Otóż najważniejszym elementem odpowiedzi jest … b r a k w o j e n. Poprzednio wojny wybuchały z pewną regularnością. Młodych ludzi brano do wojska. Najtchórzliwsi ginęli od plutonów egzekucyjnych lub na szubienicy za grabieże i gwałty za linią frontu. Zaś najodważniejsi (często jedynie najbardziej skłonni do ryzyka) ginęli w szturmach lub byli odznaczani medalami i awansami. Ci ostatni, po powrocie z wojny, rzadko wracali na drogę burd ulicznych. Widzieli już gorsze „jatki” na wojnie; ich popyt na wzrost adrenaliny został tam zaspokojony w nadmiarze.
Po każdej wojnie rzedły więc szeregi tych, którzy potencjalnie tworzyli najważniejsze zagrożenie przestępczością. No, ale w Europie, gdzie zjawisko kibolskiego bandytyzmu jest bodaj najczęstsze, od lat 40. XXw. nie było wojen. Najbardziej agresywni z nieprzerzedzanych wojnami roczników młodych mężczyzn szukali ujścia dla nadmiaru destrukcyjnej energii – i znaleźli. Wzrost zamożności i czasu wolnego skierował ich uwagę na kibicowanie, jako miejsce dla destrukcyjnych działań. Odnoszą rany i czasem giną w „ustawkach”, czyli porachunkach z kibolami innych drużyn. Chciałoby się rzec, klasyczny substytut wojny (tyle, że ginie ich znacznie mniej, zaś niestety często giną przypadkowi przechodnie).
Ale, że – z braku wojen – jest tych najbardziej agresywnych typów dużo więcej niż w epokach wcześniejszych, więc też i częstotliwość kibolskich przestępstw (a także wszystkich innych) jest znacznie wyższa. Mamy, więc, pytania i odpowiedzi. Po pierwsze, czy zjawisko koncentracji przestępczości w grupie młodych mężczyzn jest ponadustrojowe? I po drugie, czy poziom przestępczości w tej grupie wieku, mierzony liczbą osadzonych w więzieniu lub skazanych na 100 tys. mieszkańców, jest dzisiaj znacznie wyższy niż w epokach wojen? Odpowiedź na oba pytania brzmi: TAK. Odpowiedź na pytanie, jak temu zaradzić, to już całkiem inna historia.