Gazeta Wyborcza wystąpiła w swojej ulubionej roli, mianowicie reprezentacji politycznej poprawności – tym razem w dziedzinie globalnego ocieplenia (precyzyjniejszy termin: panikarstwa klimatycznego). Red. Tomasz Ulatowski czołowy panikarz klimatyczny GW, postanowił „dać świadectwo prawdzie” i napisał (idiotyczną) elegię z okazji śmierci prof. Rowlanda pod jeszcze idiotyczniejszym tytułem: „Człowiek, który ocalił świat”.
Rowland, chemik, wpadł w 1973r. na trop śmiertelnego zagrożenia ludzkości, jakim – jego zdaniem – był oddziaływanie freonu na warstwę ozonu, otaczającą naszą planetę. A że w tym czasie obserwacje wykazywać zaczęły zmniejszanie się tej warstwy w regionach podbiegunowych, więc narobił hałasu, iż grozi nam zagłada z powodu nadmiaru promieniowania ultrafioletowego. Tak na marginesie był to bogaty sezon w zapowiadane katastrofy. Zawodowy katastrofista, inny Kalifornijczyk: prof. Paul Ehrlich, zapowiadał rok wcześniej, że ludzkość wkrótce zginie z powodu braku tlenu (a w 1968r. zapowiadał, ze setki milionów ludzi umrą z głodu w latach 70. XXw.).
Niemniej Rowland dopchał się bez trudu do mikrofonów (katastrofizm zawsze dobrze się sprzedaje!) i rozpoczęła się kolejna hałaśliwa kampania ekostrachu. Trwała dość długo i – jak wiele głupich pomysłów w historii ludzkości – zakończyła się sukcesem: konwencją międzynarodową o zakazie używania freonów w przemyśle. Red. Ulatowski odtrąbił w artykule sukces Rowlanda, nazywając go zbawcą ludzkości.
Otóż wszystko to jest jedną wielką bzdurą, wciskaniem nam ekologicznego kitu. Zanim konwencja weszła w życie, dziura ozonowa, która miała już lat kilkanaście, zaczęła się kurczyć (tzn. warstwa ozonu zwiększać). I tak zwiększała się aż zniknęła całkowicie w poprzedniej dekadzie. Ale od bardzo niedawna – mimo braku freonów w atmosferze – zaczęła z powrotem rosnąć. Bo, podobnie jak naprzemienne ocieplenia i oziębienia naszego globu (znane i zbadane na 3 tys. lat wstecz), zmiany grubości warstwy ozonu są najpewniej następstwem zmian w systemie słonecznym i w kosmosie. A wyobrażenie, że my jesteśmy w stanie zmienić ten świat są wyrazem pychy i niedostatku wiedzy (mówiąc bardzo dyplomatycznie).
Intencje red. Ulatowskiego są oczywiste. Ekokit na temat prof. Rowlanda i freonów jest „subtelną” aluzją, że oto współcześnie klimatyczni panikarze również z poświęceniem – mimo krytyki sceptyków – starają się ocalić ludzkość przed zagładą.
Zwracam się z apelem do red. Ulatowskiego i ekologicznych zelotów. Traktujcie poważnie swoich Czytelników. Nie próbujcie ich oszukiwać, sprzedając im tandetne historyjki, jak ta o freonach. Albo tandetne zdjęcia pokazujące np. zmniejszanie się skał lodowych na Szpicbergenie, bo zawsze znajdzie się jakiś Norweg, który tam bada te sprawy i pokaże, że akurat w innym miejscu się zwiększa, bo w przyrodzie wszystko jest zmianą (równowaga w przyrodzie jest jeszcze jedną ekobzdurą). Albo …, albo … – przykładów wciskania ekokitu mógłbym opisać wiele. Ludzie uodparniają się nie tylko na zmiany pogody, ale także i na kłamstwa.
Tymczasem argumenty naukowe na rzecz ludzkiego pochodzenia zmian klimatu są coraz słabsze. Więc, za jakieś 5-10-15 lat świat zachodni, zajęty rzeczywistymi problemami załamywania się państwa opiekuńczego w warunkach niskiego wzrostu gospodarczego, po prostu zapomni o wzniecanych przez was ociepleniowych obsesjach. A nawet jeśli gdzieś będzie tlić się jeszcze iskra wiary w te obsesje, to i tak zgaśnie z braku pieniędzy.
I bardzo dobrze! Bowiem nawet gdybyście mieli rację, to proponowane przez was środki prowadzące do celu urągają fundamentom filozoficznym naszej cywilizacji, która zakłada instrumentalną racjonalność ludzkich działań. A proponowane przez was działania są najkosztowniejsza drogą osiągnięcia najmniejszych możliwych efektów. Dla przykładu, znany ekspert energetyki, wskazał, że cel obniżki CO2 w powietrzu do 2020r. Wielka Brytania może osiągnąć z pomocą energetyki wiatrowej kosztem 120 mld. funtów, a z pomocą energetyki opartej na gazie z pomocą 13 mld funtów. Ale wy bierzecie swoje obsesje za rzeczywistość i forsujecie kosztowne bzdury.
A żeby już ostatecznie postawić kropkę nad „i” w sprawie freonów, to krytycy katastroficznej teorii Rowlanda zwracali dawno już uwagę, że dodatkowe promieniowanie ultrafioletowe w wyniku istniejącej wówczas dziury ozonowej stanowiło jedną pięćsetną tegoż promieniowania, które otrzymywali (i nadal otrzymują) codziennie mieszkańcy tropików…